Poprzedniego wieczoru nieco się zmelanżowaliśmy różnymi używkami, więc wstawanie było nieco gorsze niż zwykłe. W konsekwencji nie udało się całej grupy zebrać na śniadaniu, ale chociaż jedna przetarła drugiej szlaki i poleciła to i owo.
Po dopakowaniu i pozostawieniu w recepcji toreb oraz rozliczeniu się za korzystanie z mini baru ruszyliśmy na ostatni spacer do centrum Ko Phi Phi - jedni w celach zakupowych, drudzy w celu zdobycia Phi Phi Viewpoint.
Droga na szczyt nie była łatwa, trwała około godzinę dobrym tempem i prowadziła cały czas pod górę. Szybko skończyła się też infrastruktura turystyczna, która zamieniła się na szary klimat blaszanych domostw i ogólnego bałaganu. Ot, druga twarz Tajlandii. Nawet małpy po drodze były agresywne, w przeciwieństwie do tych koczujących w turystycznych miejscach. Dobrze, że zabraliśmy ze sobą wodę, bo skwar był niesamowity i kapało z nas strasznie.
Kiedy już osiągnęliśmy szczyt i zapłaciliśmy za wstęp okazało się, że na Viewpoint wiedzie też druga, krótsza, dużo bardziej ucywilizowana droga, z miejscami odpoczynku i infrastrukturą. No cóż, nie mieliśmy sobie zbyt wiele do zarzucenia, szliśmy tak jak prowadziły nas znaki z plaży "spokojnej". Zeszliśmy za to tą drugą drogą w kierunku plaży "rozrywkowej" a ubytki elektrolitów uzupełniliśmy czym prędzej wodą kokosową (koszt kokosa w zależności od miejsca wahał się od 30 do 80 bht).
Sam widok z punktu widokowego był zdecydowanie warty wysiłku. Wystarczy spojrzeć na fotki. Pocztówkowe krajobrazy i wspaniałe podsumowanie naszego krótkiego pobytu na tej bardzo przyjemnej wyspie.
Po zejściu mieliśmy chwilę na bardzo szybkie zakupy i pad thai'a z piwkiem w znanym już nam lokalnym barze. Później szybkim krokiem musieliśmy wrócić po bagaże i po chwili hotelowym longboatem płynęliśmy z powrotem do centrum, skąd około 14 odpływać mieliśmy w kierunku Railey Beach. Jeszcze tylko dobrze nam znana procedura naklejkowa i miłe zaskoczenie, bo zamiast do tego promu, którym tu przypłynęliśmy "spakowano" nas do speed-boat'a. W efekcie u brzegów Railey byliśmy po około godzinie, zamiast dwóch.