Zwiedzanie Andaluzji nie mogło by się też obejść bez odwiedzenia jednego z pueblos blancos, czyli białych miast. Nie wiem czy wybór na te odwiedziny Alory był najlepszy z możliwych ale na pewno najbliższy z sensownych :). Położona na zboczu wzgórza (i u podnóża góry) miejscowość okazała się być dość senna, wśród wąskich uliczek standardowo: główny plac, kościół, ratusz. Centrum schludne i czyste, dalsze okolice to niezły syfior. Nad pamiętającym prehistorię miastem dominował zamek z czasów fenickich, chociaż swój obecny kształt zawdzięczający głównie Maurom. W każdym razie bardzo stary. Miasto ciekawe, ale raczej bardziej efektownie wyglądało z oddali niż z bliska.
Przyjemność ze zwiedzania utrudniały nam pozostałości po opalaniu (spalaniu) z dnia poprzedniego. Na szczęście aura okazała się dla nas łaskawa, przez większość dnia nie było słońca, temperatura nie przekraczała 18-20 stopni i wiał przyjemnie chłodzący wiatr.