Poprzednia noc mocno się nam przedłużyła, więc poranek znów był ciężki. Choć plan był taki, żeby wbić się do Mezquity przed 10 (darmowe wejście) część wolała odespać noc. Ci co poszli na pewno nie żałowali, Wielki Meczet (największy meczet a raczej były meczet w Europie) od środka robił jeszcze większe wrażenie niż od zewnątrz. Słynny las kolumn, to rzecz nigdzie niespotykana, imponujące były też wystawione eksponaty. Niemiłą niespodzianką była natomiast konieczność zakupu biletów wstępu (8e). Okazało się, że promocja do godziny 10 nie obowiązuje w weekendy.
Po zwiedzaniu przyszedł czas na bagietkowe śniadanko w pobliskim barze. Później zaczęliśmy się poszukiwać z ekipą, która rozpełzła się po całym mieście. Dzięki temu, trafiliśmy jeszcze np. na piękny plac de la Corredera. Gdy ostatecznie udało się zebrać w jednym miejscu pobraliśmy bagaże z hostelu i przez Puerta del Puente i most Bajada del Puente w kierunku aut.