W Maladze jesteśmy planowo, wcześniej z samolotu podziwiamy bardzo zachęcające widoki El Chorro i okolic jak wykminiłem. Na lotnisku część czeka na bagaż, inni idą na piwo a dwoje kierowców przez dobre 20 minut szuka przedstawiciela Malagacar, który miał nas zawieźć do wypożyczalni. Ostatecznie udało się znaleźć wskazane miejsce, na które po jakimś czasie podjechał busik. Procedura odbioru auta również nie była zbyt szybka, jednakże ostatecznie pakujemy się do nowiutkich fur - Meganki i P308 w bardzo dobrych cenach ok. 80 euro za tydzień. Kiedy podjechaliśmy z powrotem na lotnisko po resztę ekipy okazało się, że za granicą nie działa nasz GPS, który dzień przed wyjazdem wrócił z serwisu:). Oczywiście jego brak nie byłby jakąś super przeszkodą, jednakże znacznie wydłużyłby czas poszukiwań naszych hoteli i parkingów w centrach miast. Ostatecznie jednak ktoś znalazł u siebie w torbie zapasowy i mogliśmy ruszać w kierunku Granady - naszego pierwszego miasta do zwiedzenia.