Z Porto Cristo na wschodzie Majorki ruszyliśmy znowu na Zachód, tym razem w okolice Colonia de San Jordi w poszukiwaniu osławionej plaży Es Trenc. Dojazd do niej był bardzo słabo oznaczony więc dotarcie do niej zajęło nam trochę czasu. Po znalezieniu właściwej, nieutwardzonej drogi zaparkowaliśmy na płatnym parkingu i spacerkiem przeszliśmy przez lasek i trawy na plażę. Na miejscu tłumy. Plaża swoim wyglądem jednak nie powaliła nas na kolana. Owszem, był biały piasek, była turkusowa woda i kilkudziesięciometrowa mielizna. Ale czy to jest takie szczególne w tej części świata? Odnotować trzeba też obrzydliwie drogi, jak na standardy Majorki, bar. Plaża w Magaluf zrobiła na nas dużo lepsze wrażenie. Po odsiedzeniu paru godzin (i tak nie mieliśmy już nic do roboty) niezbyt zadowoleni wróciliśmy do auta.