Kolejny punkt wycieczki to fabryczka kosmetyków z aloesu, położona wśród pól z tymi roślinami. Nawet nieźle zorganizowane, pracownicy opowiadają o jego wszelkich zaletach, opisują procesy uprawy i przeróbki na kosmetyki. Była nawet pani, która opowiadała po Polsku. Niestety wszystko kończy się może nie nachalnym ale delikatnie irytującym naciąganiem turystów na zakup kosmetyków po horrendalnych cenach. Czuliśmy się jak w Turcji czy u innych "hellow maj friend".
Znamienne było też to, że był to chyba nasz najdłuższy czasowo postój. Tak to sobie nasz przewoźnik współpracuje z fabryczką.