W gdańskim porcie meldujemy się wcześniej niż zakładaliśmy ale i tak trafiamy na dłuuugi sznur samochodów. Co ciekawe ponad połowę z nich stanowiły 20-i więcej-letnie auta na ukraińskich blachach. Widać, że sezon żniwno-zbiorczy się zaczyna.
Wcześniej już doczytałem, że w pierwszą stronę popłyniemy promem Scandinavia. Wiedziałem, że jest spory ale tak wielkiego już się nie spodziewałem.
Na kilku pokładach znaleźć można było kino, 2 sale konferencyjne, 2 restauracje, 2 bary, klub nocny z kasynem, grill bar z ogródkiem, 3 sklepy, salon zabaw dla dzieci i mnówstwo miejsca...do spania, bo przecież o kajutach nawet nie pomyśleliśmy ;). Tylko ceny trochę nieżyciowe, piwo w sklepie kosztowało 8zł (ciepłe), w barach nie mniej niż 10. Zupełnie inaczej pod tym względem zapamiętałem przeprawę z Tallina do Helsinek, tam co prawda w knajpie tanio nie było ale w marketach ceny...marketowe.
Jako, że na pokład weszliśmy już 2 godziny przed odpłynięciem (czyli ok. 16) zajęliśmy sobie strategiczne ławki na dziobie statku i wygrzewając się na słońcu degustowaliśmy dania z grill baru zapijając różnymi trunkami...tak przeciągnęło się gdzieś do 2 w nocy. W międzyczasie byliśmy świadkami m.in. ładnego zachodu słońca. Imprezę kończyliśmy na dancingu i w kasynie, większe sukcesy "niestety" na tym pierwszym polu :).
Potem przyszedł czas na sen gdzieś pod schodami (nawet wygodna wykładzina;) a rano tradycyjne "odmulanie" połączone ze śniadaniem w promowej kantynie. Gdzieś od 10 obserowaliśmy już szwedzkie wybrzeże (znacznie ciekawsze niż nasze) a o 12 cumowaliśmy w porcie Nynashamn.