Ostatnim punktem wycieczki przed powrotem na prom był Park Narodowy Dunas de Corralejo, czyli 27km kwadratowych cudownego piasku, którego znaczną część nawiało z Sahary. Od drogi do morza było tak daleko, że nawet do głowy nie przyszło nam do niego docierać. Skupiliśmy się na bieganiu po wydmach, ogólnym cieszeniu się niezwykłym piaskiem (który dodatkowo ostro parzył w stopy). Była to największa plaża jaką w życiu widziałem.
Z Dunes de Corralejo widać już było "naszą" Lanzarote.