Pociąg relacji Kraków-Suwałki, do którego się dosiadaliśmy posiadać miał cały wagon przeznaczony specjalnie dla rowerów, w związku z czym tym razem nie mieliśmy obaw co do tego czy się pomieścimy. Niestety niesłusznie:).
Wagon faktycznie był, ale nie dość, że miał niesprawne drzwi rozsuwne i trzeba było się przeciskać wąskimi drzwiami korytarzowymi to w dodatku ilość rowerzystów przekroczyła wyobrażenia PKP...jak i nasze:)! Trzeba było się ostro nakombinować ale ostatecznie udało nam się bezpiecznie poprzypinać pojazdy i przejść do przedziałów. Kilkugodzinną podróż umilaliśmy sobie pogawędkami z poznanymi rowerzystami z Polski i zagranicy oraz, już na białostoczyźnie, lokalną ludnością wsiadającą na stacjach.
Warto nadmienić, iż od Białegostoku do Suwałk ciągnęła nas nie elektryczna a spalinowa lokomotywa. Pozrywana trakcja to kolejny efekt wichur z poprzednich dni, który w jakiś sposób odbił się na naszej podróży. I zdecydowanie nie ostatni, o czym później.
Do Suwałk dojechaliśmy oczywiście z opóźnieniem i po szybkim ogarnięciu mapy i zlokalizowaniu kierunku południowo-wschodniego ruszyliśmy żwawo, gdyż na horyzoncie pojawiła się niemała chmurka.