Po widokach jakimi uraczyliśmy się po drodze na Przylądek spodziewaliśmy się cudów na jej końcu. Przez jej większą część jechaliśmy w głębi lasu, nie widząc wody z żadnej strony. Dopiero pod koniec pojawiać zaczęły się ładne zatoczki. Kiedy w końcu dojechaliśmy do latarni morskiej na krańcu wyspy byliśmy trochę zawiedzeni. Tłumy ludzi zupełnie nieadekwatne do walorów widokowych. Było ładnie, może nawet bardzo ładnie. Ale nie dało się porównać z naszym poprzednim punktem wycieczki...