Wizytę w Asyżu mieliśmy połączyć z zamoczeniem nóg w Lago Trasimeno i zwiedzaniem Perugii ale przez znaczną część trasy (szczególnie podczas powrotu) towarzyszyła nam taka ulewa, że ciężko to opisać. Dość powiedzieć, że jak zaparkowaliśmy pod marketem, to nie było chętnego który jako pierwszy otworzyłby drzwi :).
W Asyżu za to, jak przystało na święte miejsce, przez większą część czasu było słonecznie i upalnie.
Auto postawiliśmy dość daleko przestraszeni tym, że samochody stały już nawet przy drodze. Jak się potem okazało, jakbyśmy podjechali dalej to na płatnych parkingach stanęlibyśmy spokojnie. Właśnie przez jeden z nich musieliśmy przejść, by wjechać ruchomymi schodami do miasta. Co ciekawe, na parkingu co najmniej połowa autokarów była na polskich blachach a wielkie oznaczenia skąd dany PKS pochodzi zapewniły nam intelektulaną rozrywkę na ładnych parę minut (no bo czy ktoś wie gdzie leży Myślibórz albo Siemiatycze:)?). Drugą ciekawostką był handel towarami sygnowany przez św. Franciszka. Takim asortymentem - od ołówków przez kapelusze po wyposażenie sypialni - jakim dysponowały parkingowe stragany nie poszczyciłby się niejeden sklep przy włoskim klubie piłkarskim.
Do miasta wchodzimy od strony via Santa Chiara a więc zwiedzanie zaczynamy od razu od bazyliki skąd przechodzimy na główny plac miasta i dalej w kierunku klasztoru Clarisse S. Quirico
Asyż nie robi na nas wielkiego wrażenia, średni poziom zadowolenia ze zwiedzania potęgują dzikie tłumy turystów. Ostatecznie po zobaczeniu pozycji obowiązkowych ruszamy (nieco gonieni przez chmury) w stronę samochodu.
Po drodze niestety wspomniana ulewa i wyjątkowo szybko tego dnia meldujemy się w Castiglion Fiorentino, nie udało się w związku z tym odwiedzić Perugii.