Starówka i Ogrody Japońskie

Po Hasselt spodziewaliśmy się dużo więcej niż po Diest. Jest w końcu miastem większym, starszym (założone już w VII wieku), a od XIX wieku pozostaje stolicą Limburgii.
Z parkingu do rynku prowadziła długa arteria handlowa. Rynek, choć większy od tego w Diest raczej nie zachwycał. Jego głównym punktem była restauracja/pub obwieszona neonami i szyldami browarów. Oczywiście skorzystaliśmy ;).
Po konsumpcji rzucamy okiem na mało efektowny Ratusz i nieco ciekawszą bazylikę Virga Jesse z XVIII wieku. Mocno rozważaliśmy wizytę w Narodowym Muzeum Jeneveru (rodzaj ginu o bardzo gęstej konsystencji, produkowanego z melasy z dodatkiem owoców jałowca - jeden z produktów flagowych Flandrii i Holandii) ale po skalkulowaniu czasu, który nam pozostał z dalszymi planami zwiedzania odpuszczamy.

Kolejną atrakcją Hasselt, leżącą na obrzeżach miasta, były Ogrody Japońskie. Bardzo mnie to miejsce interesowało, gdyż widziałem podobne w Kildare w Irlandii i bardzo przypadły mi do gustu a te z Belgii reklamowano jako największe w Europie. Niestety "największe" nie oznaczało "najlepiej oznaczone", gdyż na szukanie ich straciliśmy sporo czasu. Ostatecznie po przejściu przez wioskę namiotową międzynarodowych grup pływackich trafiamy ostatecznie do właściwego wejścia. Ogrody ładne (szkoda, że byliśmy już po okresie kwitnienia) ale na drugi raz zastanowiłbym się czy chciałbym je odwiedzać. Chociaż pewnie jeśli ktoś nigdy takich nie widział, jest to jakaś atrakcja. Niemniej te w Kildare wydawały mi się jednak większe a już na pewno ciekawsze (lepiej zagospodarowany teren).

Zdjęcia (5)

Komentarze (0)