Dojechaliśmy o północy pełni nadziei, że damy radę jeszcze porządnie zjeść na mieście. Niestety pomimo lokalnego święta prawie wszystko było już pozamykane. Nawet rozłożone na tą okazję wesołe miasteczko na głównym placu intensywnie przygotowywało się do nocy. Cóż, nie było nic do jedzenia to zadowoliliśmy się piwem w pubie obok. Zdecydowanie niemiłą niespodzianką było podawanie belgijskiego piwa w małych plastikowych kubkach ale tłumaczono to prawem (impreza masowa obok). No cóż, nie mieliśmy wyjścia.
Na zwiedzanie Oss jakoś specjalnie mocno się nie nastawialiśmy. Miasto słysznie raczej z przemysłu niż z zapierających dech w piersiach widoków. Traktowaliśmy je niemal wyłącznie jako bazę wypadową.